Preview Mode Links will not work in preview mode

Nov 9, 2020

W podcaście "O Świecie w Onecie" Michał Broniatowski i Adam Jasser spierają się, czy odmowa Donalda Trumpa, by uznać wyborcze zwycięstwo Joego Bidena, jest objawem jego wojowniczej natury i przekonania, że rzeczywistość jest tylko taka, jak widzi ją on sam. A może też jest tak, że Trump świadomie gra na zbudowanie wielkiej społecznej platformy, która prze kolejne cztery lata będzie głosić, że Biden to uzurpator, co przy następnych wyborach może ułatwić przyjście do władzy populisty.

Rozpoczęcie uporządkowanego procesu przejmowania władzy przez ekipę Bidena, utrudnia nie tylko upór pokonanego Trumpa, ale i niejaka pani Emily Murphy, która jest szefową wielkiej, choć mało znanej Agencji ds. Ogólnej Administracji. Otóż pani Murphy nie uznaje wyniku wyborów i nie daje ludziom Bidena dostępu do federalnych biur i funduszy, jakie według prawa prezydent-elekt ma na przeprowadzenie uporządkowanego przejęcia kontroli nad krajem.

Co oznacza objęcie władzy przez Bidena dla stosunków USA-Europa? Zapewne ton transatlantyckiego dialogu zmieni się z wrogości na wzajemny szacunek. Nie ustaną jednak spory w sprawie np. wprowadzenia cyfrowego podatku od amerykańskich gigantów technologicznych czy długotrwały spór o dotacje dla Airbusa i Boeinga, czy też żądania Stanów Zjednoczonych, by europejscy członkowie NATO wydawali więcej na zbrojenia. Być może zmieni się to, spory te nie będą już się odbywały w atmosferze wzajemnych pokrzykiwań.

Wybór Bidena to także zła wiadomość dla europejskich populistów i dyktatorów, bo nowy amerykański prezydent bardzo mocno ostatnio dawał do zrozumienia, jak bardzo negatywny jest jego stosunek do nich.

Broniatowski i Jasser wspomnieli również o zeszłotygodniowej decyzji w Brukseli o wprowadzeniu do systemu płatności z unijnego budżetu i z funduszu odbudowy po koronawirusie, tzw. mechanizmu uzależnienia wypłat od przestrzegania rządów prawa. Zarówno Węgry, jak i Polska zapowiedziały weto w tej sprawie. Tyle, że samego tego mechanizmu nie są już w stanie zatrzymać – natomiast cały budżet i fundusz, owszem, mogą. Ale to oznacza, że Polska w takim wypadku może nie zobaczyć 700 mld z Unii jakie obiecuje premier Mateusz Morawiecki.