Preview Mode Links will not work in preview mode

Nov 23, 2020

Polska razem z Węgrami występują w tej chwili w roli głównych antybohaterów debat na temat przyszłego budżetu unijnego. Premier Morawiecki i prezydent Orban zagrozili wetem, ponieważ nie chcą powiązania budżetu z praworządnością. Co to oznacza? Jakie będą tego gospodarcze skutki?

My cały czas nie doceniamy tego, co niosłoby za sobą twarde weto. Oznaczałoby to ostry konflikt między krajami Unii Europejskiej, izolację Polski i Węgier i zepchnięcie tych dwóch krajów na margines. Choć polski rząd jeszcze niedawno ostrzegał, że weto byłoby strzeleniem sobie w głowę z punktu widzenia gospodarki, dziś uparcie stosuje tą narrację.

Bardzo często, gdy mówimy o naszym członkostwie w Unii Europejskiej, zapominamy o efektach pośrednich, takich, jak napływ inwestycji, wiarygodność na rynkach finansowych, czy bycie częścią mechanizmu wspólnorynkowego. Polska, która dryfuje na peryferiach Europy, traci te walory. Polska, grożąc wetem ws. Budżetu unijnego, pozbawia się pieniędzy z funduszu odbudowy, co prowadzić może nieuchronnie do obniżenia ratingu Polski i spowoduje to, że pożyczki zaciągane przez polski rząd będą dużo droższe niż te w ramach funduszu odbudowy. Morawiecki, który jest byłym, paroletnim prezesem banku doskonale o tym wie, ale razem ze Zbigniewem Ziobrą wypowiadają cyniczne kłamstwa na potrzeby polityki wewnętrznej. Jest to zjawisko bardzo niebezpieczne, bo te słowa i czyny uruchamiają dyskusję, czy Polska korzysta na obecności we wspólnocie europejskiej. Polexit jest dziś używany jako figura retoryczna, bo ani premier Morawiecki ani prezes Kaczyński nie dążą do niego. Ale jak mówi nam historia Brexitu, z Unii Europejskiej można wyjść, wcale nie dążąc do tego. Walki wewnętrzne w obozie władzy narażają więc przyszłości Polski, ale również dobrobyt Unii Europejskiej. Polska, która będzie wewnątrzunijnym sabotażystą, musi liczyć się z konsekwencjami. Dlaczego Polska dała się wmanewrować w obronę Viktora Orbana i co jest powodem tego, że solidaryzuje się z nim nie w swojej sprawie?

 

 

Dzieje się także w Stanach Zjednoczonych. Urzędujący prezydent nie wykonuje woli wyborców, którzy większością już ponad sześciu milionów głosów, wybrali kolejnego prezydenta, Joego Bidena. Donald Trump nie tylko nie uznaje wyniku głosowania, ale czyni również bezprawne posunięcia, nie dopuszczając do tego, by proces przekazania władzy się rozpoczął. Trump narusza także dobre obyczaje i łamie konwencje, która funkcjonuje w Stanach Zjednoczonych od bardzo dawna. Jednym z najistotniejszych elementów demokracji i zachodniej cywilizacji jest zbiór niepisanych zachowań, w ramach których odbywa się cywilizowany konflikt polityczny. Zarówno w USA, jak i w Wielkiej Brytanii oraz Polsce widzimy dziś załamanie tych zwyczajów. Dlatego Donald Trump, mimo tego, że szansa na unieważnienie tych wyborów jest minimalna, odmawia zrobienia tego, czego przyzwoitość i niepisane zwyczaje od niego wymagają. Tym samym naraża swój kraj na śmieszność i dalsze nadszarpnięcie wizerunku, które grozi interesom USA. Z drugiej jednak strony, nieuchronne odejście Trumpa 20 stycznia jest przesądzone. Być może z opóźnieniem, ale administracja Bidena przejmie stery i zacznie rządzić Ameryką. Trump za to w najbliższym czasie ma podobno ogłosić, że za cztery lata zamierza ponownie kandydować na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jak potoczy się sytuacja w Stanach Zjednoczonych i jaka przyszłość czeka Donalda Trumpa?

 

Przed nami zakończenie procesu Brexitu. Do końca grudnia jest czas na to, by Wielka Brytania zawarła z Unią Europejską porozumienie o wolnym handlu, co doprowadzić ma do tego, że na przykład dalej istnieć będzie bezcłowa wymiana handlowa. Bez tego Wielka Brytania za miesiąc może stać się krajem trzecim wobec Unii Europejskiej. Choć trudno to sobie wyobrazić, to czy Wielka Brytania zmierza do katastrofy?

Koszty Brexitu dla brytyjskiej gospodarki, jak i dla poziomu życia obywateli będą bardzo duże. Mieszkańcy Wielkiej Brytanii widzą konkretne dane, które pokazują, jak cierpi gospodarka. Zawarcie porozumień handlowych z innymi krajami nie będzie już takie proste jak dotychczas i Wielka Brytania będzie musiała przestrzegać reguł wspólnego, europejskiego rynku, jednocześnie nie będą współdecydentem jego kształtu. Brexit to niesamowita lekcja dla Polski, dla której jest on ostrzeżeniem, czym grożą harce, z którymi mamy do czynienia w tej chwili. Brytyjczycy są jednak narodem pragmatycznym, o wysokiej kulturze politycznej i ich relacje z Unią Europejską powinny zostać ułożone, bo koszty braku porozumienia mogłyby być dla wyspiarzy ogromne. Nie można wykluczyć tego, że za 10 lat partnerzy unijni będą rozważali kwestię powrotu Wielkiej Brytanii do Unii Europejskiej, ale czy będzie to wtedy możliwe?