Preview Mode Links will not work in preview mode

Dec 14, 2020

W ubiegłym tygodniu, w Brukseli, doszło do kulminacji sporu Polski i Węgier z resztą Unii Europejskiej w sprawie pakietu budżetowego. Kto okazał się zwycięzcą tej rozgrywki, zastanawiali się Michał Broniatowski i Adam Jasser w podcaście "O świecie w Onecie"

Definicja unijnego kompromisu polega na tym, że wszyscy odchodzą od stołu równie niezadowoleni. Z takim typowym, europejskim kompromisem mamy do czynienia w obecnej sytuacji. Mateusz Morawiecki i Viktor Orban zaakceptowali to, co najpierw stanowczo chcieli zawetować, bo Angela Merkel rzuciła im linę ratunkową w postaci opóźnienia wejścia życie mechanizmu praworządności. Teraz wypowie się na jego temat Europejski Trybunał Sprawiedliwości.

W stolicach europejskich nie ma entuzjazmu, ale wszyscy są zadowoleni, że koronafundusz został przyjęty. Morawieckiego też nikt z kwiatami na lotnisku nie witał, co świadczy o tym, że w obozie rządzącym jest świadomość tego, że musieliśmy zrobić znaczący krok w tył. Polska i Węgry miały niezwykłe szczęście, że w tym półroczu prezydencję unijną sprawują Niemcy, ponieważ Angela Merkel jest największą zwolenniczką tego, by za wszelką cenę utrzymać kraje naszego regionu w Unii.

Kolejny deadline dotyczący rozmów UE z Wielką Brytanią w sprawie porozumienia o wolnym handlu został zerwany. Boris Johnson i Ursula von der Leyen mają czas do północy 31 grudnia, aby stosowne porozumienie przyjąć, ale na razie udało im się jedynie ustalić, że trzeba dalej rozmawiać.

Brexit bez porozumienia rozwodowego to szkoda nie tylko dla Wielkiej Brytanii, ale też dla Unii, bo to, co dzieje się u wyspiarzy osłabia Unię w nowej, geopolitycznej układance. Wielka Brytania była dotąd ważnym i wpływowym krajem członkowskim Unii Europejskiej. Jest to też istotne dla Polski, która traci ważnego partnera, bo brexit oznacza, że środek ciężkości Unii Europejskiej będzie przesuwał się w stronę strefy euro. Polska straciła więc koalicjanta, na którym mogłaby się oprzeć.

Dziś zbierają się elektorzy z poszczególnych stanów, by podnieść rękę za tym, kto ma zostać prezydentem. Donald Trump ostatnią bitwę o zakwestionowanie wyborów przegrał w piątek wieczorem, ale udało mu się doprowadzić do tego, że znaczna część obywateli Stanów Zjednoczonych będzie przez najbliższe 4 lata uznawała Joe Bidena za uzurpatora.