Preview Mode Links will not work in preview mode

Sep 19, 2023

Ambasadorzy krajów członkowskich UE rozpoczęli formalne rozmowy na temat niezbędnych zmian w unijnych traktatach, w tym zniesienia zasady jednomyślności w głosowaniach nad najważniejszymi sprawami wspólnoty, czyli swoistego liberum veto, którego w ostatnich latach nadużywały Polska i Węgry do szantażowania Brukseli. Michał Broniatowski i Adam Jasser rozmawiali w podcaście "O świecie w Onecie" również o ostrej retoryce polskiego rządu w sprawie rzekomego zagrożenia migracją i o rozwijającym się konflikcie o zboże, zarówno z Ukrainą, jak i z Unią.

Propozycja, autorstwa Francji i Niemiec, nad jaką dyskutują ambasadorzy, dotyczy zmniejszenia liczby posłów do PE i komisarzy oraz zniesienie weta krajowego. W przedstawiony pod obrady dokumencie mówi się, że "rozszerzenie Unii jest z powodów geopolitycznych na agendzie politycznej, ale Unia nie jest jeszcze gotowa na przyjęcie nowych członków ani pod względem instytucjonalnym, ani politycznym". Jeśli kraje Unii nie dojdą do porozumienia w sprawie zmiany traktatu i niezbędnych reform, dokument proponuje, aby koalicja chętnych krajów przystąpiła do "dodatkowego traktatu reformującego" między chętnymi państwami członkowskimi".

Dokument proponuje, aby Unia działała w czterech koncentrycznych kręgach: "1. wewnętrzny krąg; 2. Unia; 3. członkowie stowarzyszeni; 4. Europejska Wspólnota Polityczna [luźne stowarzyszenie europejskich przywódców, którzy spotykają się dwa razy w roku, aby rozmawiać]".

Autorzy proponują większy budżet UE, ściślejsze powiązanie wypłat z Unii z przestrzeganiem praworządności, przejście na głosowanie większościowe zamiast jednomyślności w Radzie UE oraz utworzenie nowego organu nadzorczego, który badałby uczciwość finansową osób pracujących dla instytucji Unii.

Kraje Unii prawdopodobnie zdecydują się zrobić to, co robią najlepiej, gdy nie mogą dojść do porozumienia: "będą kopać puszkę w dół drogi", jak powiedział w Brukseli jeden z dyplomatów.

Lampedusa i reakcja Polski

Rząd podjął ostro brzmiącą uchwałę potępiającą wszelkie propozycje Unii Europejskiej dotyczące przyjmowania przez kraje członkowskie migrantów, którzy przeszli przez proces weryfikacji. To jednak wyłącznie wrzawa przedwyborcza, bo zgodnie z leżącą obecnie na stole w Brukseli propozycją uregulowania relokacji migrantów, do Polski nie zostanie skierowany nikt, bo Polska ma już u siebie setki tysięcy migrantów – ukraińskich uchodźców przed rosyjską wojną.

Jednocześnie premier Włoch Giorgia Meloni, zapowiedziała (w koordynacji z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen) stanowczą walkę z nielegalną migracją, dając władzom prawo do przetrzymywania ich nawet na 18 miesięcy i nakazując budowę nowych ośrodków, w których mogliby oni przebywać.

Nowe środki mają działać w połączeniu z planem zwalczania handlu ludźmi przy zwiększonym nadzorze oraz europejską misją morską mającą na celu blokowanie wypłynięć, ogłoszoną w niedzielę przez von der Leyen podczas wizyty na Lampedusie w towarzystwie z Meloni.

Zboże i polskie wojenki

Kijów pozwał Polskę, Węgry i Słowację do Światowej Organizacji Handlu w związku z ich odmową zniesienia zakazu importu ukraińskich produktów rolnych. Wprowadzono również blokadę importu polskich owoców i warzyw.

Konflikt w sprawie dostaw ukraińskiego zboża to nie tylko spór z Ukrainą, ale i z Unią Europejską. W tym pierwszym przypadku Warszawa sprzeniewierza się swoim dobrowolnym zobowiązaniom solidarności z walczącymi o życie i wolność Ukraińcami, natomiast w drugim drastycznie narusza nasze zobowiązania, wynikające z członkostwa w Unii, jak i unijnego układu stowarzyszeniowego, jaki wspólnota, której częścią jest Polska, podpisała z Kijowem osiem lat temu.

Jeśli Polska się uprze i nie będzie w dalszym ciągu zgadzała się na wóz ukraińskiego zboża, to przecież, kiedy tylko pojawi się ono w Niemczech, Czechach lub na Litwie, to po rozplombowaniu wagonu będzie mogło spokojnie powrócić do Polski. Będzie bowiem to zboże dostarczane w ramach jednolitego rynku UE i nikt nie będzie mógł zakazać jego sprzedaży.

Oczekiwanie na gest ze strony Ukrainy, w którym pogodzi się ona z zakazem wjazdu zboża do Polski, jest niedorzeczne, bo Ukraina walczy o życie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Potrzebne są natomiast gesty ze strony Polski.

Polski rząd ma w tym przypadku również problem z łamaniem traktatów unijnych. Działania Warszawy, Bratysławy i Budapesztu niszczą to, czym Unia, poza wspólnotą wartości, w swojej istocie jest: wspólny rynek. To jest układ zero-jedynkowy i albo się jest częścią rynku, albo nie. Złamanie zasad jednolitego rynku gwarantuje poważną wpadkę w Trybunale Sprawiedliwość Unii Europejskiej.