Apr 26, 2022
Emmanuel Macron zdobył drugą kadencję w Pałacu Elizejskim i
będzie mógł teraz poświęcić się swojej wymarzonej misji przywódcy
coraz bardziej jednoczącej się Unii oraz Europy, która według jego
zamiarów ma się coraz bardziej uniezależniać od Ameryki. Nie będą
mu już w tym przeszkadzały ograniczenia polityki wewnętrznej, bo
nie musi dbać o kolejne wybory. Europa odetchnęła, bo Macron
pokonał przeciwniczkę, reprezentującą miliony Francuzów
nastawionych antyglobalistycznie, antyunijnie, antyimigracyjnie,
nacjonalistycznie i protekcjonistycznie. Michał Broniatowski i Adam
Jasser rozmawiają w podcaście "O świecie w Onecie" nie tylko o
uldze po wyborach we Francji i w Słowenii, gdzie sromotnie przegrał
tamtejszy populista Janez Janša, ale i o tajnej wizycie wysokich
przedstawicieli Ameryki w Kijowie i o przejęciu Twittera przez
Elona Muska.
Macron ma przed sobą dwa pilne zadania – za miesiąc odbędzie się w
Brukseli spotkanie Rady Europejskiej, na którym będzie
reprezentował francuską prezydencję w Unii i będzie miał okazję do
udowodnienia francuskiego przywództwa w kwestii wspólnej walki z
rosnącymi cenami energii i ewentualnego embarga na dostawy ropy i
gazu z Rosji. W kolejnym miesiącu będzie musiał przypieczętować
swoją kontrolę nad Francją w wyborach parlamentarnych, po których
albo Zgromadzenie Narodowe pozostanie stempelkiem przybijającym
jego decyzje, albo też utrata większości, zmusi go do
współrządzenia z opozycją, czyli do znanej z przeszłości
cohabitation.
Niemcy po odejściu Angeli Merkel i powstaniu wielokolorowego rządu
koalicyjnego nie wydają się w stanie utrzymać swojej
międzynarodowej pozycji, co wyraźnie widać w ich niezdecydowanej
postawie wobec pomocy wojskowej dla Ukrainy. Berlin dokonał już
niezwykłego odwrotu od swojej tradycyjnej postawy pacyfistycznej,
ale trudno jest mu przestawić się na mowę siły w stosunku do Moskwy
z dotychczasowego "rozumienia uzasadnionych interesów Rosji".
Niemcy wydają się dalej nie widzieć w Rosji agresora, a kanclerz
Olaf Scholz wciąż woli publicznie ostrzegać przed rosyjską potęgą,
ale ostatecznie będzie musiał się przyłączyć do praktycznie już
trwających dostaw ciężkiego uzbrojenia dla Ukrainy.
Niedzielna utajniona wizyta w Kijowie najwyższych przedstawicieli
administracji amerykańskiej, sekretarza stanu Antony'ego Blinkena i
szefa Pentagonu Lloyda Austina – pierwsze takie spotkanie
zachodnich oficjeli z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim, z którego
nie pojawiły się żadne sweet selfie – zapewne wkrótce przyniesie
ważne postanowienia w sprawie pomocy wojskowej dla Ukrainy.
Blinken i Austin zaprezentowali też po spotkaniu nowy język na
temat Rosji. Ten pierwszy mówił: "Nie wiemy, jak potoczą się dalsze
losy tej wojny, ale wiemy, że suwerenna, niepodległa Ukraina będzie
istnieć o wiele dłużej, niż Władimir Putin jest na scenie".
A drugi powiedział: "Chcemy widzieć Rosję osłabioną do tego
stopnia, by nie mogła robić takich rzeczy, jakie robiła,
najeżdżając Ukrainę".
Ameryka nie owija już więc w bawełnę: chce usunąć Putina i pokonać
militarnie Rosję tak, aby nie była już zagrożeniem.
Rosja tymczasem spełnia swoją obietnicę ataków na punkty przerzutu
broni i magazyny paliw na Ukrainie – ostrzelała ostatnio rakietami
pięć obiektów kolejowych na zachodzie Ukrainy, które wykorzystywane
są transportu broni na Donbas.
W ubiegłym tygodniu doszło do porozumienia w Unii w sprawie nowej,
przełomowej regulacji dotyczącej wielkich platform
społecznościowych. Nazywa się Digital Services Act i ma na celu
ograniczenie zdjęć przedstawiających wykorzystywanie seksualne
dzieci, treści terrorystycznych i opisów niebezpiecznych produktów.
Przede wszystkim jednak zmusi właścicieli platform do ujawnienia
ich algorytmów. Kto się nie podporządkuje, może oczekiwać grzywny
sięgającej 6 proc. swojego globalnego przychodu, a nawet zakazu
działalności dla tych, którzy wielokrotnie będą łamać przepisy.
Przez ostatni tydzień śledziliśmy też walkę Elona Muska o przejęcie
Twittera, co mu się w końcu udało za 44 mld dolarów. Kontrola nad
tą platformą da mu nowe narzędzie do naciskania na amerykańskie
organy regulacyjne, które od lat krytykuje za stawianie przeszkód
kolejnym jego przełomowym projektom, takim jak Tesla czy
Starlink.