Preview Mode Links will not work in preview mode

Oct 31, 2022

Władimir Putin od momentu decyzji o ataku na Ukrainę, aż do dziś wydaje się żyć w świecie iluzji – najpierw, że Ukraińcy będą jego wojska witali kwiatami, a potem, że nieposkromiony terror wobec cywili oraz taktyka spalonej ziemi na froncie, a ostatnio niszczenie kluczowej infrastruktury kraju, skłonią napadniętych do uległości. Ukraińskie wojsko ciągle Rosjan zaskakuje: po kilku spektakularnych ofensywach i dewastujących atakach rakietowych, teraz przyszedł czas na udany atak dronami na okręty w porcie w Sewastopolu. Okrętów nie zniszczono, bo drony są do tego za małe, ale uszkodzone zostały wyrzutnie rakiet Kalibr, którymi z tych okrętów ostrzeliwane były miasta i elektrownie Ukrainy. Rosjanie uznali to za "atak terrorystyczny" i w odwecie wycofali się z tzw. umowy zbożowej, dzięki której pszenica i kukurydza z ukraińskich pól mogły płynąć Morzem Czarnym w świat. Michał Broniatowski i Adam Jasser stwierdzili w podcaście "O świecie w Onecie", że to akt desperacji i że Putin musiałby posunąć się do fizycznych ataków na statki handlowe, żeby je powstrzymać, ponieważ Ukraina i Turcja (pod auspicjami ONZ) umówiły się, że transportów z żywnością nie przerwą.